Osada Uroczysko

Przytulna wioska, z dala od wojennej zawieruchy.. na jak długo?


#1 2012-05-14 20:25:51

Lionel

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2012-05-14
Posty: 8
Punktów :   

Lionel Gryfinheart

MOTYW MUZYCZNY POSTACI

- Zacznijmy od historii...wszak cała reszta bez niej nie miałaby sensu.<przez twarz siedzącego samotnie mężczyzny przemknął cień uśmiechu>

  - Otóż...zwą mnie Lionel..mam też nazwisko ale nie pamiętam jak dokładnie ono brzmi wiec...­<tylko wzruszył ramionami>zresztą mniejsza.<machnął ręką> Gryfinheart to przydomek który sam sobie nadałem, w swoim czasie miałem ich naprawdę wiele, ten jakoś szczególnie przypadł mi do gustu...<zastanowił się chwile>ale od początku:
  - Wywodze się z ludu osiadłego na dalekiej północy..przez jednych nazywanego wikingami, przez innych zaś nordami lub też barbarzyńcami.<wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu> Osobiście wole określenie "wiking".
  - W przeciwieństwie do większości spotkanych przeze mnie istot wydaje mi się iż miałem całkiem normalne życie..nie jestem w końcu niesłusznie pozbawionym korony synem upadłego króla albo zdegradowanym i wygnanym kapitanem imperialnej gwardii.<parsknął śmiechem> Nie...jestem synem rybaka, najmłodszym z pośród ósemki...mój ojciec był tęgim jebaką wiec nie jestem też do końca pewien czy gdzieś tam za morzem nie żyje przypadkiem jeszcze jakieś moje dalsze rodzeństwo.
  - Od najmłodszych lat pomagałem staruszkowi w pracy..moi bracia, wstyd się przyznać, to banda tępych jak orki prostaków którzy maja dwie lewe ręce do pracy.
http://th05.deviantart.net/fs24/300W/i/2007/319/8/1/Young_warrior_by_Taaks.jpg
  - Co rano wypływaliśmy w morze, na łajbie radziłem sobie całkiem nieźle i wszyscy przepowiadali mi przyszłość marynarza ale szczerze mówiąc mało mnie to interesowało...od zawsze chciałem być poszukiwaczem przygód...<oczy mu rozbłysły>
  - Chciałem polować na skarby, walczyć z potworami, mieć piękne kobiety i dużo pieniędzy...potrzebowałem jednak do tego umiejętności i broni...<tutaj dumnie wypiął pierś>w osadzie znajdował się cech kowalski..wstąpiłem tam na praktykę. Zaczynałem oczywiście od zamiatania i podawania narzędzi ale z czasem wykułem swój pierwszy miecz...co prawda nie było to mistrzowskie ostrze ale i tak napuszony chodziłem jak paw..<uśmiechnął się na wspomnienie tego czasu>
  - Przez następnych kilka lat uczyłem się sztuki obrabiania metalu, byłem w tym naprawdę dobry...a przynajmniej na tyle dobry by zaufać swoim talentom i stworzyć oręż dla siebie...Miecz który wykułem nie przypominał żadnego innego, powstał z rudy którą znalazłem w górach..pamiętam że było to w miejscu w którym z nieba spadła na ziemie gwiazda, kilka dni po całym wydarzeniu.<przypomniał sobie to zajście i aż się roześmiał> Kilku starszym spodnie w kroku popękały, tak huknęło...<otarł łzy rozbawienia>ale wracając do miecza, poświęciłem wiele tygodni na jego wykonanie, drugie tyle zaś na wyposażenie go w kilka przydatnych funkcji...nie wiem czy już o tym wspominałem ale bardzo lubię majsterkować.<uniósł brwi uśmiechając się dobrodusznie>
  - Zaklęciami ochronnymi obłożył go wioskowy szaman, na tyle skutecznie że tylko ja mogę tym mieczem władać...każdego kto go dotknie spotyka niezbyt miła i zwykle bolesna niespodzianka.<skrzywił się, miał przed oczyma twarz ostatniego pechowca który próbował odebrać mu broń>
  - Ten wielki sukces sprawił iż zacząłem eksperymentować z różnymi rodzajami uzbrojenia...dajmy na to te karwasze...<podwinął rękawy płaszcza odsłaniając czarne, nabijane ćwiekami, skórzane bransolety na przedramionach>one też kryją w sobie kilka ciekawych właściwości.<uśmiechnął się chytrze>
  - Życie upływało mi powoli i bez trosk...pierwsze przygodny z dziewczętami, całonocne biesiadowanie w tawernie, polowania i oczywiście praca w kuźni...Wszystko to do czasu...zawsze przecież w idealny stan rzeczy wkrada się zgrzyt który wszystko komplikuje.<jego usta wykrzywił gorzki uśmiech>
  - Otóż...pomiędzy moja i sąsiednia osadą wybuchł spór...w zasadzie to nikt nie wiedział o co walka się toczy ale o coś w końcu toczyć się musiała..<rozłożył ramiona w geście bezradności>mnie w każdym razie nie dane było się tego dowiedzieć.
  - Początkowo dyplomatyczne rozmowy przeistoczyły się w konflikt zbrojny i siłą rzeczy musiałem porzucić swoje dotychczasowe zajęcia i wyruszyć na wojnę. W "armii"...jeśli tak można nazwać liczącą blisko półtora tysiąca ludzi kompanię, udoskonaliłem umiejętności walki...stałem się prawdziwym wojownikiem. Tymczasem nasza lokalna wojenka zmierzała ku końcowi. Wygrywaliśmy na każdym polu i wszystko wskazywało na to że rychło wrócę do domu...stało się jednak inaczej.<zasępił się>
  - Pewnego wieczoru mój oddział otrzymał rozkaz spalenia wioski której mieszkańcy ogłosili swoja neutralność wobec stron naszego sporu. Ponoć ukrywali jakichś zbiegłych jeńców...<wzruszył ramionami> Ja i kilku moich towarzyszy odmówiliśmy udziału w tej misji, zostało to uznane za zdradę i skazano nas na śmierć...jednak w uznaniu zasług na polu bitwy "złagodzono" karę, ograniczając ją tylko do chłosty.
http://th08.deviantart.net/fs24/300W/i/2007/316/3/6/Torture_by_Nordheimer.jpg
  - Ojciec dowiedziawszy się o tym wypłynął na morze i słuch o nim zaginął...jak by nie było, zhańbiłem go...a wiking pokroju mojego staruszka z hańbą pogodzić się nie potrafił.
  - Nie miałem już więc do czego wracać...spakowałem cały swój dobytek, zabrałem wszystkie oszczędności i zaciągnąłem na imperialną fregatę handlową. Moje marzenia zaczęły się ziszczać...choć może nie do końca tak jak bym sobie tego życzył.<ponownie gorzki uśmiech wystąpił na jego twarzy>
  - Blisko rok pływałem pod banderą Imperatora..aż do czasu tego, wydawać by się mogło, zwyczajnego rejsu, natknęliśmy się wtedy na piratów. Na statku handlowym nie wielu było żołnierzy tak wiec korsarze zdobyli nasz okręt bez większego problemu.
Wyrżnęli w pień praktycznie cała załogę...ale do mnie znów uśmiechnęło się szczęście, albo i nie..zależy od punktu widzenia.
  - Mianowicie...kapitan "Czarnej Róży"..tak nazywał się piracki statek, przymusem zwerbował mnie do swojej hałastry..Alansis Kahari...pamiętam go doskonale...<zmarszczył czoło próbując przywołać na myśl obraz twarzy kapitana>
  - Właśnie tak...choć początkowo miałem pewne opory, zostałem piratem. Zaprzyjaźniłem się nawet z kilkoma z nich.
Moja służba wśród wyznawców czaszki z dwoma piszczelami zakończyła się po dwóch latach..bez ckliwych pożegnań..ot tak, po prostu pozwolili mi odejść, dostałem nawet konia w prezencie..najbardziej narowistego jakiego do tej pory widziałem. Nazwałem go "Charon" i razem wyruszyliśmy na poszukiwanie przygód. Niestety...jakiś czas później, w trakcie podróży przez pustynię pożarł go piaskowy czerw.<Wzruszył ramionami. Było-minęło.>
http://fc04.deviantart.net/fs41/f/2009/033/5/e/Despite_Them_by_Meredyth.jpg
  - Tym akcentem kończy się w zasadzie cała historia, dalsze moje losy to ochrona karczm a okazjonalnie najemnictwo. No...<z uśmiechem klasnął w dłonie> rad jestem żeś wysłuchał tego co miałem do powiedzenia..nie przerywałeś nawet, co rzadko się zdarza..a teraz moje obiecane piwo i do zobaczenia...<z błyskiem w oku wyciągnął dłoń po zapłatę>

http://th06.deviantart.net/images/300W/i/2003/48/1/4/Viking.jpg

Wygląd/b]
  - Ludzki mężczyzna, odziany w kolczugę i wysłużony płaszcz podróżny. Czarne, długie włosy opadają mu kaskada na plecy i ramiona, kilka kosmyków zaplecionych jest w cieniutki warkoczyk po prawej stronie twarzy, luźno zwisający wzdłuż policzka. Ma bardzo ciemne oczy, a obecności takich szczegółów jak nos, uszy czy usta można się zwyczajnie domyśleć. Na plecach, w specjalnie stworzonych w tym celu zaczepach, zatknięte ma niezwykle szerokie i długie ostrze o prostej rękojeści. Ćwiekowane karwasze chronią przedramiona a całości wizerunku dopełniają wojskowe, skórzane buty z okutymi stalą zelówami. Sylwetkę ma raczej wyrzeźbiona niż napakowaną.


[b]Umiejętności walki:

- Doskonale radzi sobie w walce bronią dwuręczną - mieczem, toporem, młotem bojowym..bez znaczenia, przeszedł zaawansowane szkolenie wojskowe. Nie jest też laikiem jeśli chodzi o starcia bez użycia broni, walcząc wręcz ma w zanadrzu cały wachlarz ciosów nieraz uzupełnianych o kopnięcia. Większości sztuczek nauczył się pływając z piratami..na statku, pojedynki o butelkę rumu były na porządku dziennym.

Pozostałe umiejętności:
- Czytanie
- Pisanie
- Jazda konna
- Płatnerstwo i rzemiosło
- Pływanie
- Żeglarstwo
- Czytanie z ruchu warg
- Wyczucie kierunku
- Otwieranie zamków

Uzbrojenie i ekwipunek:
  - Zaklęty miecz z metalu meteorytowego. Niezwykle wytrzymały i ostry. W zupełnych ciemnościach klingę otacza delikatna, błękitna poświata. Poza tym że odrobinę rozprasza mrok, nie ma ona żadnego znanego, użytecznego zastosowania. Miecz obłożony jest zaklęciem które rozpoznaje Lionela jako jedynego właściciela broni. Próba dzierżenia ostrza przez kogoś innego kończy się paraliżującym porażeniem elektrycznym.
  -Karwasze
  - Kindżał
  - Niewielka manierka i sakiewka przy pasie.
  - Kolczuga a na niej prosty, czarny tabard bez żadnych zdobień.
  - Sakwa podróżna.

Ostatnio edytowany przez Lionel (2012-07-31 01:15:27)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.083 seconds, 10 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.gieramy.pun.pl www.immortalsi.pun.pl www.eurora.pun.pl www.vixeria.pun.pl www.finanse.pun.pl